Tak się zaczęło - wyprawa na "Rolną", gdzie pozostała po niegdyś dużym gospodarstwie stodoła, i dom gospodarczy, w którym mieszkali na piętrze jeszcze lokatorzy. Teren ładny, bo prawie jeden hektar otoczony czterema ulicami: Jaracza, Zapolskiej, Staffa i (wtedy) Wasilewskiej.

Rozmowy natychmiastowe z spadkobierczynią po zmarłej właścicielce (którą nota bene znałem osobiście z miesięcznego objazdu chorych) rokują nadzieję na uzyskanie zgody, by rozpocząć organizowanie nowej parafii. Wieść o tym zamyśle rozeszła się lotem błyskawicy wśród mieszkańców tamtejszej okolicy, a szkoda, bo podirytowało to tych, którzy wznieśli opodal na ul. Wozaków kaplicę obsługiwaną duszpastersko przez O. Franciszkanów z Panewnik. Odbywały się tam nabożeństwa i w niedzielę celebrowana była Eucharystia. Zaczęły się trudności.

Bp. Ordynariusz zaakceptował miejsce ewentualnej budowy, lecz mieszkańcy Starej Ligoty (liczna delegacja mężczyzn) przywędrowała do mnie na Brynów (gdzie byłem wikarym) z pytaniem i zastrzeżeniami jak to dlaczego ksiądz z Brynowa będzie budował, a nie ojcowie franciszkanie. Moja odpowiedź była krótka - naprawdę nie wiem. Poczułem ciężar Chrystusowego krzyża i tak się zaczęło. Od razu przyszły mi na myśl słowa Biskupa z obrzędu świeceń kapłańskich - "czy ślubujesz ... przecież tak i dalej "Pan, który rozpoczął dobre dzieło ...i trzykrotne stwierdzenie "chcę, chcę... chcę z pomocą Bożą".

Po siedmiu latach kapłańskiego życia ewidentnie doświadczyłem i za wszelką cenę próbowałem na nowo zrozumieć co znaczyło wtedy (jak dziś pamiętam) Chrystusowe "Pójdź za mną". Z początku krzyż wydawał się nawet dosyć imponujący, lecz krótki czas przyniósł kolejne dni pełne odpowiedzialnych działań i decyzji, które zdawały się mnie przerastać. Zostało mi sam na sam z Nim, w czterech ścianach wynajętego mieszkania na terenie jeszcze nie istniejącej, ale już organizującej się nowej parafii.

Co było MU powiedzieć. Nie wiem ale "Ty wszystko wiesz, Ty wiesz że Cię kocham "Nie potrafię, ale chcę z Twoją pomocą. Przecież to są Twoje słowa "Nie zostawię was samymi - jestem z wami". Jak łamiące się przy wichrze świerki, szły kolejne próby niedoświadczonego jeszcze kapłana-budowniczego. Nie powiem - były dni wyraźnych promieni Bożego Słońca, układających się w pocałunek na kapłańskim policzku, ale nie brakowało godzin podczas których wisiały nad głową ciężkie chmury ołowiowego, a jednak Bożego doświadczenia.

Teraz już wiem co znaczą słowa "Pan da wam znak" bo doświadczyłem ludzkiej niedoskonałości i szamotania się z opatrznością, w którym nie brakowało wypomnienia ...czy nie czujesz mojego chcenia, czy nie aktualne są już słowa "chociażby wszyscy o was zapomnieli..." Słyszałem, że wybierasz to co słabe..." Nie, nie poddam się jestem z Tobą, bo wierzę, że Ty jesteś ze mną, musisz być ze mną. Chcę. Zrozumiałem że nie można od razu wszystkiego, trzeba po kolei.

Najpierw grunt pod budowę nowego kościoła, by był własnością parafii, którą erygował dekretem ówczesny Ordynariusz dr Herbert Bednorz dnia 10 października l982 roku, w dzień kanonizacji Bł. Maksymiliana Kolbe. Był to dzień szczególny, ponieważ wraz z kilku osobową delegacją byłem w Rzymie i w tym właśnie dniu Ojciec Święty Jan Paweł II poświecił kamień węgielny pod budowę naszej nowej świątyni parafialnej.

Potem projekt całego obiektu sakralnego - wykonali go inż. Arch. Dr Zbigniew Weber oraz konstruktor mgr inż. Tadeusz Szczęsny. Pierwszy projekt nie został zatwierdzony na Komisji d.s. Sztuki Sakralnej (wykonany był na rzucie krzyża harcerskiego), następny przeszedł. Architektura kościoła została zmieniona zupełnie, natomiast dom katechetyczny i probostwo zostały bez zmian.

Zaczęły się wiercenia geologiczne, ekspertyzy, utarczki z geodetami, przeklasyfikowanie gruntów, uzbrojenie terenu, czyli energia zasilająca plac budowy, kanalizacja, woda gaz. Gorączka poszukiwaniu materiałów budowlanych, na które wtedy kościół nie otrzymał przydziałów...

A Ty w tej skromnej stodole - stajence - bazylice naszej czekasz na godniejsze mieszkanie dla siebie -- "Nie było miejsca dla Ciebie ..."

Na kaplicę zaadoptowana została stodoła wyżej wspomnianego gospodarstwa. Tabernakulum wypożyczył proboszcz brynowskiej parafii ks. Adolf Kocurek. Skromna ta nasza kaplica, ale jakżesz bogata Bożą obecnością i piękną obecnością człowieka. Tyle w niej uroczystości, tyle chwil podnoszących na duchu, tyle tajemnic Bożej miłości.

Jest już 2 maj 1984 rok - sprzęt ciężki zaczyna roboty - wykop pod budowę domu katechetycznego z kaplicą, która ma stać się kościołem codziennych nabożeństw. Ogromne zaangażowanie parafian, chociaż co niektórym warkot silników bardzo przeszkadzał, nie obyło się bez interwencji ówczesnej milicji. Zaangażowanie parafian było tak wielkie, że całe zaplecze w stanie surowym stanęło w osiem miesięcy, tzn. Dom Katechetyczny z kaplicą oraz probostwo. Kaplicę i dom katechetyczny poświęcił 20 grudnia I984 roku Ks. Bp Herbert Bednorz. Ileż radości było podczas pierwszej pasterki, a ileż łez szczęścia w Boże Narodzenie szczególnie wśród tych parafian, którzy napracowali się, by rodzącemu się Zbawicielowi przygotować nowe i godne mieszkanie.

Masz Panie nowy dom, masz tak bardzo przez nas wszystkich oczekiwany "dzienny kościół". Ileż pielęgnacji tego świętego miejsca, a ile pobożności i tęsknoty za pięknem liturgii. Młodzi parafianie wstępują na drogę Twego powołania do seminarium diecezjalnego do Zakonu Franciszkanów i do Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny. "Wezwałem cię po imieniu ...pójdź za mną".

Nie wszystko było gotowe, ale możemy już rozpocząć budowę nowego kościoła tego właściwego DOMU PARAFII - DOMU CHLEBA - MIEJSCA ŚWIĘTEGO - BRAMY NIEBIOS.
Ogromny ten wykop pod fundamenty, niby pół parafii, a wywożona ziemia nad Kłodnicą zbulwersowała tych nie spokojnych, którym potężne wywrotki przeszkadzały i zakłócały spokój kolejnego wieczoru. Znów Milicja, bo to ona wówczas była stróżem niebiańskiego spokoju, poodbierane rejestracje samochodów, strach kierowców, panika operatorów i nocne negocjacje, nawet pomyślne.

Ileż zwiezionej stali zbrojeniowej, sterty desek szalunkowych szaleńcze roboty ciesielskie i zbrojarskie, potężne ilości betonu... ale już widać z ziemi. Mocny fundament i "ławy krzyżowe i mury - ściany oporowe i nośne betony i filary, które jak czterej ewangeliści zdają się podtrzymywać wyższą kondygnację kościoła. I jeszcze wyżej, znów widać, a jak to będzie, a jak tamto?

Nie wiem - odpowiadam, bo znowu zaczynają się doświadczenia. Najpierw przesłuchania jedno drugie i kolejne i jego następstwa. Urzędnik dodaje "nie brakuje księdzu ludzi nieżyczliwych" Trudno mi było przyjąć to stwierdzenie. No właśnie - do kogóż pójdziemy" Widzę Cię na krzyżu rozpiętego jak namiot nędzarza - dasz mi siłę? - "nie lękaj się, ja jestem".

Wierzę, że nagradzasz trudy - bo młodzi kapłani, tutejsi parafianie jak anielski orszak podążają z palmami w ręku do Twojego Tronu - Ołtarza, jakżesz wyraźnie brzmią mi w uszach słowa, które wypowiadałem jako chłopak służąc do Mszy Świętej ... "Przystępują do ołtarza Pańskiego, do Boga, który rozwesela młodość moją" Czy nie za wiele tej nagrody?

Wiem nie potrafię przyjąć jej pokornie, wydaje mi się, że jestem tak mocny po ludzku, a jednak tak bardzo potrzeba mi Twojej Prawicy - bo "Prawica Pańska moc okazała..."

Kolejny sezon to budowa i podłączenie ciepłociągu, następna inwestycja, a ogrodzenie terenu parafialnego od strony północnej, a uporządkowanie w miarę terenu by nie robił wrażenia bezpańskiej parceli, a drewno sprowadzane aż z Połczyna Zdroju, to wszystko tak pilne i tak konieczne.

Wyrastają kontury nowego kościoła, już widoczne są z "Wodospadów" i z "Rolnej" i z balkonów na "Brynowskiej". Potężne flary, prężne jak młodzi żołnierze, niby w ukłonie z czterech narożników budowanej świątyni wydają się być gotowe, by podtrzymać sklepienie kościoła.

Ramy żelaznych rusztowań, jak stalowy las wypełniły wnętrze budowli, by na ich wierzchołkach mógł spocząć "dach nad głową" dla tych wszystkich, którzy Panu będą chcieli oddać pokłon.

Nie wiem czy to najodpowiedniejszy moment, by uwierzyć opinii lekarzy że trzeba jednak od razu poddać się zabiegowi chirurgicznemu w ligockiej klinice. Tyle dni w samotności, a boleść też nie jest mi odjęta. Boże ile tych prób wytrzymałości jeszcze będzie? Ale tak jest na pewno, że "smutek w radość się przemieni".

Połacie murów ceglanych okalające betony mówią same za siebie. A teraz wiosna, zaczynamy od dachu, potem ocieplenie pianką poliuretanową, i już tynki szlachetne filarów i wykładzina z cegły klinkierowej, to wszystko zaczyna być uśmiechem promiennego dnia, a jeszcze majestatyczne krzyże w powadze określające to święte miejsce.

Wewnętrzne tynkowanie kościoła, instalowanie okien aluminiowych z odpowiednim oszkleniem, potem wewnętrzne kanały ciepłownicze i wylewka betonowa pod posadzkę. A jaki zapal gdy kształtowane są stopnie w prezbiterium pod miejsce najświętsze.

29 października 1992 roku parafie przeżywa radość z wmurowania kamienia Węgielnego w mury świątyni gotowej w stanie surowym: I pierwsza "Pasterka" za zgodą Metropolity Katowickiego w nowej chociaż jeszcze nie ukończonej świątyni.

I tak zaczął się ostatni etap budowania. Komisja do spraw sztuki sakralnej zatwierdziła projekt wystroju wnętrza autorstwa inż. Arch. Karola Gierlotki i witraże według projektu artysty plastyka Wiktora Ostrzołka. Zaczyna się rozbiórka "stodoły" (pierwszej kaplicy) gromadzenie materiałów budowlano-wykończeniowych, budowa zakrystii i kończenie tego wszystkiego, co widać wewnątrz i na zewnątrz. Nie sposób wymienić szczegółów, bo i po co. Oko ludzkie jest tak spostrzegawcze, że samo ocenić potrafi.

Dziś wierzę i próbuję zrozumieć, że to wszystko co było, co miało miejsce w każdej sekundzie budowania zewnętrznego i wewnętrznego cała ta nowa i młoda parafia naznaczona jest zwycięskim krzyżem Zbawiciela. Krzyż był potem. Przedtem było zwiastowanie, Betlejem, Ucieczka do Egiptu i Kana Galilejska. To wszystko mieści się w pojęciu Święta Rodzina.

Dzisiaj kiedy to dzieło przez Boga zamierzone i wyznaczone staje się ukoronowane przez Konsekrację trzeba mi stanąć w pokorze serc pełnego wdzięczności Bogu i ludziom i powiedzieć publicznie: Boże powierzam: moją przeszłość Twemu Miłosierdziu, teraźniejszość Twojej miłości, a przyszłość Twojej Opatrzności.

Ks. JÓZEF NOWACZYK - proboszcz